7.8K views, 178 likes, 32 loves, 118 comments, 163 shares, Facebook Watch Videos from Wolne Media Silesia: NIEWYGODNE FAKTY DLA USA Przemówienie Putina, w całości z dnia 16.03.2022 r. Dzień Na portalu Polonii francuskiej o trudnej sytuacji Kościoła na Ukrainie mówi abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski. Najserdeczniejsze pozdrowienia dla wiernych obrządku rzymskokatolickiego nad Pełtwią, Horyniem, Dniestrem i Dnieprem. Błogosławionej niedzieli! Czytaj więcej Dopłaty dla Kościoła i związków wyznaniowych. Sejm pracuje nad kolejną tarczą, tak zwaną "Tarczą 4.0". W nocy z środy na czwartek na posiedzeniu sejmowej komisji finansów publicznych, posłowie zaproponowali szereg poprawek do rządowego projektu. Wśród nich znalazły się przepisy uwzględniające pomoc finansową dla Kościoła. cash. Tadeusz Isakowicz-Zaleski Poniedziałek, 16 grudnia 2019 (22:00) Takie postępowanie jest tym dziwniejsze, że Franciszek, jak i jego poprzednicy, często nawołuje do prawdy, która wyzwala z grzechów. Czyżby Ojciec Święty swoje, a jego podwładni swoje? Sprawy te będą jednymi z najważniejszych problemów, z którymi przyjdzie się zmierzyć duchownym i świeckim w nowym roku. Z chwilą śmierci arcybiskupa Juliusza Paetza wielu wiernych z archidiecezji poznańskiej napisało list do jego następcy, a zarazem przewodniczącego Episkopatu Polski, arcybiskupa Stanisława Gądeckiego. W liście tym, nawiązującym do nierozliczenia molestowań, których dopuszczał się zmarły hierarcha, można było przeczytać między innymi: "Pomimo oczekiwań wiernych i duchowieństwa sprawa pozostała ukrywana, nieustannie zatruwając nasz Kościół, odbierając mu wiarygodność oraz zaufanie, siejąc niepewność i podziały wśród wiernych i duchowieństwa. Dochodzi do dramatycznych sytuacji i sporów wewnątrz wspólnoty Kościoła, pojawia się poczucie braku szczerości i transparentności, które należy powstrzymać". Po tym liście zapadła decyzja, aby abp. Paetz został pochowany nie w katedrze, lecz na zwykłym cmentarzu. Po pogrzebie wspomniany metropolita poznański wyraził przekonanie, że "sytuacja, w której znaleźliśmy się dzisiaj, posłuży do oczyszczenia Kościoła poznańskiego". Później w adwentowym liście pasterskim napisał on: "Wszystkich wiernych proszę, aby modlili się w intencji przebłagania za grzechy oraz za naszą wspólnotę diecezjalną, aby - zjednoczona w Duchu Świętym - mogła promieniować świadectwem chrześcijańskiego życia i apostolską gorliwością". Wiele osób miało więc nadzieję, że tak się właśnie stanie. Że wreszcie zostanie powiedziana prawda nie tylko o molestowaniu kleryków i młodych księży, ale i o tym, kto i dlaczego tuszował i okłamywał w tej sprawie papieża Jana Pawła II. Że ofiary tych molestowań spotkają się z empatią i zadośćuczynieniem. Niestety, stało się dokładnie inaczej. W tych dniach wspomniany arcybiskup, mówiąc kolokwialnie, zakneblował dwóch księży, Daniela Wachowiaka i Adama Pawłowskiego, którzy podpisali się po tym listem. Zakazał im nie tylko kontaktów z mediami, ale i prowadzenia profili w mediach społecznościowych. Z tego, co wiem, podobne zakazy otrzymali też inni księża. Jest to fatalne posunięcie. Tak samo złe i nieprzemyślane, co zakazy kard. Stanisława Dziwisza z poprzednich lat w sprawie publikacji o lustracji. W dzisiejszych czasach kneble nic nie dają. Niczego też nie oczyszczają, a tym bardziej nie budują atmosfery zaufania. Budzą jedynie przekonanie, że Episkopat chce ukryć niewygodne dla siebie fakty. Tutaj nie chodzi tyle o sprawę abp. Paetza, co o wpływy homolobby, które wykreowało zmarłego hierarchę i konsekwentnie chroniło go aż do samej śmierci. Jak widać, także i po jego śmierci. Takie postępowanie jest tym dziwniejsze, że Franciszek, jak i jego poprzednicy, często nawołuje do prawdy, która wyzwala z grzechów. Czyżby Ojciec Święty swoje, a jego podwładni swoje? Sprawy te będą jednymi z najważniejszych ważnymi problemów, z którymi przyjdzie się zmierzyć duchownym i świeckim w nowym roku. Papież Franciszek od momentu wybuchu wojny w Ukrainie wywołuje kontrowersje. To przekłada się na jego wizerunek w oczach Polaków. Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, papież Franciszek milczał. Gdy w końcu zabierał głos na temat rosyjskiego bestialstwa, światowa opinia publiczna łapała się za głowę, oprócz Kremla. Można było odnieść wrażenie, że najważniejsza osoba w kościele katolickim siedzi w kieszeni Władimira Putina. Największą brednią wygłoszoną przez papieża Franciszka, były słowa o “szczekaniu NATO pod drzwiami Rosji”, co miało być jednym z możliwych powodów barbarzyńskiego najazdu na niepodległe państwo. Takie twierdzenia są zgodne jeden do jednego z kremlowską propagandą. Ławrow, Pieskow, czy Zacharowa byli pewnie szczęśliwi, gdy głowa kościoła urbi et orbi rzucała im koło ratunkowe. Papieski wpis na Twitterze na temat wojny i stwierdzenie “Wszyscy jesteśmy winni” wywołał falę krytyki i oburzenia. Trzeba płakać na grobach. Nie zależy nam już na młodych? Napawa mnie bólem, to co dziś się dzieje. Nie uczymy się. Niech Pan zmiłuje się nad nami, nad każdym z nas. Wszyscy jesteśmy winni! #Pokój #Ukraina — Papież Franciszek (@Pontifex_pl) April 4, 2022 Zachowanie papieża nie mogło nie znaleźć odbicia w badaniach na temat i jego wizerunku i postrzegania przez wiernych. Wyniki badania przeprowadzone przez CBOS są dla niego druzgocące. Jak wynika z sondażu, Franciszek pozostaje autorytetem dla 57 proc. dorosłych Polaków. Jednak oznacza to ogromny spadek w porównaniu do poprzednich badań. W2014 i 2015 roku ponad cztery piąte respondentów (odpowiednio 83 i 84 proc.) deklarowało, że papież Franciszek jest dla nich ważnym autorytetem moralnym. Jak pisze CBOS w swoim komentarzu do opracowania, pogorszenie notowań papieża “jest w dużej mierze efektem jego rozmijających się z odczuciami społecznymi reakcji na wojnę w Ukrainie”. Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało. Czytaj również: Polacy wskazali nowego prezydenta. TEN polityk opozycji na czele, ma sporą przewagę nad kandydatem z obozu władzy Człowiek Putina zdradził, który kraj NATO zostanie zaatakowany przez Rosję jako pierwszy. “Nie zaczniemy od Warszawy” Boris Johnson i Ursula von der Leyen szydzili z Putina. Zbrodniarz nie wytrzymał, żałosna reakcja Źródło: Gazeta Wyborcza Czytasz nas? Podobają Ci się zamieszczane przez nas treści? Wesprzyj nas swoją wpłatą. Wpłacając pomagasz budować Crowd Media – wolne media, które patrzą władzy na ręce. WPŁAĆ Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów nadesłanych przez użytkowników. Czy w mediach katolickich powinno się mówić i pisać o złu ludzi Kościoła? Czy takie pisanie jest obowiązkiem katolickich publicystów? A może nagłaśniając sprawy trudne, przyczyniają się oni do osłabiania jego autorytetu i wchodzą do chóru jego wrogów? Jak odróżnić dobrą krytykę od wrogości? Głoszenie Chrystusa Zmartwychwstałego – a tym samym głoszenie wiary chrześcijańskiej – napotyka dziś na dwie przeszkody. Pierwszą jest, ogarniający coraz większą liczbę ludzi, klimat bezreligijności lub nawet antyreligijności. A bez wspólnego założenia istnienia rzeczywistości nadprzyrodzonej (lub choćby jej możliwości) nawet najlepsze argumenty prochrześcijańskie trafiają w próżnię. Druga przeszkoda jest bardziej prozaiczna. Stanowi ją po prostu postępująca nieufność wobec głosicieli. Powodem tej nieufności jest przede wszystkim zło ludzi Kościoła – zarówno zło realne, jak i zło pochodzące z medialnych uogólnień. W tym tekście skupię się na drugiej przeszkodzie. Fakt zła w Kościele i jego związek z poziomem nieufności skłania do pytań. Czy w mediach katolickich powinno się mówić i pisać o złu ludzi Kościoła? Czy takie pisanie jest obowiązkiem katolickich publicystów? A może nagłaśniając sprawy trudne, przyczyniają się oni do osłabiania jego autorytetu i wchodzą do chóru jego wrogów? Osoby zalecające powściągliwość w pisaniu o kościelnych skandalach zwracają uwagę na mechanizmy psychologiczne stosowane w mediach. Najważniejszym z nich jest mechanizm fałszywej generalizacji. Otóż gdy chce się wyrobić w odbiorcach nieufność lub niechęć do jakiejś grupy lub instytucji, wielokrotnie wskazuje się na nadużycia jej nielicznej części. To wystarcza do tego, by medialni odbiorcy przenieśli dezaprobatę z niektórych na wszystkich i by całą grupę lub instytucję traktowali jako podejrzaną. Czy więc pisząc o kościelnym złu, nie sprzyjamy antykościelnym środowiskom, które używają tego typu mechanizmów? Moim zdaniem pisanie prawdy nie musi prowadzić do (świadomego lub nie) uczestnictwa w manipulacji. Przeciwnie. Pisanie prawdy tym różni się od manipulacji, że chodzi w nim o całościowe, a nie wybiórcze pokazanie faktów. Faktem jest kościelne zło, ale faktem jest też większe kościelne dobro. Trzeba je przedstawiać w rzeczywistych proporcjach. Po tych proporcjach rozpoznajemy, czy dany ośrodek medialny podaje rzetelne informacje, czy raczej uprawia ideologiczną propagandę. Siła i wiarygodność pierwotnego Kościoła opierały się na tym, że Kościół nie wstydził się prawdy. Uważny czytelnik Ewangelii zauważy, że pierwotny Kościół zapisał w niej fakty dla siebie niewygodne. Jeden z Dwunastu był zdrajcą, drugi – zaprzańcem, a dwóch innych (synowie Zebedeusza) wyglądało na zwykłych karierowiczów. Do tego można dodać na przykład niechlubny pierwotny zawód Mateusza oraz wielokrotne wypowiedzi Pana, który zarzucał apostołom nierozumność. Dlaczego te fakty zapisano w Ewangelii? Dlatego że stanowiły istotny kontekst jej przesłania. Przesłania, które mówi: zbawiają nie ludzie, lecz Chrystus – Chrystus rozpoczyna proces ich przemiany, ale proces ten jest trudny i nieraz długi, a nawet odrzucany. Informacje o występkach apostołów są częścią, choć nie całością, Ewangelii: bez nich nie byłaby ona autentyczna, a ograniczona do nich nie byłaby tym, czym jest, czyli nie byłaby Dobrą Nowiną. Sądzę, że pisania o kościelnym złu powinniśmy się uczyć od Ewangelistów. Oni pokazują, że mówienie pełnej, w tym trudnej, prawdy o Kościele może być jego szansą. Faktem jest, że kościelne zło boli, a nawet że może być wykorzystywane do medialnej manipulacji. Faktem jest jednak też to, że wobec wielości i wszechobecności zła w świecie, szacunek budzą ci, którzy umieją się do niego przyznać oraz ci, którzy podejmują wysiłki, by mu zapobiegać. Kościół jest dziś chyba jedyną instytucją w naszym kraju, która rozpoczęła wewnętrzny proces eliminacji i profilaktyki (znanego z różnych środowisk) zła pedofilii. Jeśli proces ten zostanie konsekwentnie i roztropnie przeprowadzony do końca, polski Kościół zyska, a nie straci, zaufanie społeczne. Ludzie po prostu zobaczą, komu rzeczywiście zależy na prawdzie i dobru – a komu nie. „Świat pogrąża się w złu – to skarga tak stara jak historia” – pisał Immanuel Kant. Prawda o obecności zła w świecie to nie tylko teoria filozofów i nie tylko fragment naszego doświadczenia. To także część nauki Kościoła, który wzywa wszystkich swych (bez wyjątku!) członków do codziennego nawracania i głosi im Boże przebaczenie. Każde zło wymaga zadośćuczynienia, choć nie każde zło wymaga upublicznienia. Żyjemy jednak w czasach, w których niemal wszystko staje się publiczne. Co więcej, istnieją rodzaje zła, których w żaden sposób nie wolno przemilczeć. Dlatego musimy się uczyć konsekwentnego i roztropnego (odpowiadającego rzeczywistym proporcjom) mówienia o złu w warunkach, w których przyszło nam żyć. To jest część naszego chrześcijańskiego świadectwa o „Zwycięzcy śmierci, piekła i szatana”.

niewygodne fakty dla kościoła